niedziela, 13 kwietnia 2014

Przenosiny

W dniu dzisiejszym następuje przeniesienie blogu na inną witrynę, a przy okazji zmieniam nazwę na W poszukiwaniu przygody. Myślę że zmiany wyjdą na dobre, bo nowy blog będzie prowadzony dodatkowo przez Kubę, który ma jakąś wiedzę na temat informatyki, oraz tworzeniu stron internetowych.
http://wposzukiwaniuprzygody.cba.pl/

piątek, 14 marca 2014

Zestaw przetrwania zawsze przy sobie

Jak każda osoba, która interesuje się sztuką przetrwania, ja również jestem zwolennikiem noszenia zawsze przy sobie kilku przedmiotów, które zwiększają szanse na przetrwanie, albo przydadzą się podczas katastrofy. 
Mój zestaw przetrwania
Zawsze do mojego paska od spodni mam przymocowane etui w, którym noszę scyzoryk i zapalniczkę żarową.

W kieszeniach zawsze mam telefon komórkowy, portfel i paczkę chusteczek, ale to chyba nosi większość ludzi. Na rękach zawsze noszę zegarek i bransoletkę survivalową, wykonaną z paracordu o długości ponad 3 metrów.
Plecak noszę ze sobą prawie zawsze, bo jest on wygodny i umożliwia mi noszenie jakiegoś minimalnego ekwipunku. I tutaj muszę pochwalić ten plecak i jego producenta. Używam go od ok 5 lat, kupiłem go używanego i nosiłem go do szkoły (a książki swoje ważą), a także używałem go do przenoszenia zakupów, czasami zdarzało mi się w nim nosić zakupy o wadze  nawet 8 kg !   
W plecaku zawsze mam :

- Apteczkę, w której noszę np. plastry, bandaże, agrafki a także świnkę do sztucznego oddychania.
 Za niedługo dokupię jeszcze koc termiczny, zwany kocem NRC, który może posłużyć także do budowy schronienia.

- Zestaw do rozpalania ognia na który składają się różnego rodzaju podpałki(kawałki kory brzozowej i żywicy oraz puch roślinny) i zapałki.

- Inne przedmioty, jak np. latarka, Długopis i 2,5 metrowy kawałek sznurka paracordowego.

- Woda i trochę żarcia, wodę mam zawsze, gdy przebywam poza domem dłuższą chwilę, czy jadę załatwiać różne sprawy. Wodę noszę w Nalgene, czyli turystycznej butelce, do której w zimne dni, bez obaw mogę nalać gorący napój. Gdy wiem że czeka mnie kilku godzinne przebywanie poza domem, np. będąc w pracy, czy w szkole, zawsze zabieram ze sobą jakieś jedzenie, np. kanapki, czy batoniki.



Ostatnim ważnym elementem zestawu przetrwania, jest oczywiście odpowiednie ubrane.
Ja zawsze staram ubierać się adekwatnie do pogody, wolę nosić ubrania, które może i  nie są trendy, ale zwiększą moją szanse na przetrwanie. Lepiej jest być żywym i niemodnym, niż umrzeć w ładnym ubraniu.
Gdy pogoda jest nie pewna to zawsze mam na sobie, albo w plecaku kurtkę, która uchroni mnie przed wiatrem i deszczem, które są głównymi przyczynami wyziębienia i hipotermi, a dodatkowo w kieszeniach kurtki zawsze mam dodatkową rozpałkę, która przydała mi się nie  jeden raz. 
Pamiętajcie że zestaw przetrwania może wam, lub innym osobom kiedyś uratować życie.

niedziela, 16 lutego 2014

Wypad do lasu i testy krzesiwa kowalskiego

Ostatnio znajomy z forum, który jest kowalem zapytał forumowiczów o przetestowania krzesiwa, które ostatnio wykuł. Zgłosiłem się na ochotnika i na początku tego tygodnia przyszło do mnie krzesiwko.
W tym tygodniu byłem bardzo zabiegany, więc postanowiłem wybrać się z Długowłosym do lasu w weekend, by odpocząć nieco, a przy okazji przetestować nowe krzesiwo, rozpalając nim ognisko.
Wczoraj zebraliśmy się dopiero po 16, więc zanim dotarliśmy do lasu i rozbiliśmy obóz, zrobiło się już ciemno, więc testy krzesiwa przełożyliśmy na dzisiejszy poranek.

Wiało, co dało się we znaki, szczególnie na otwartej przestrzeni.
Po drodze, postanowiliśmy zrobić zdjęcia sobie na tle zachodzącego słońca.




Gdy dotarliśmy na miejsce i rozbiliśmy obóz, zauważyliśmy dziwne światła na skraju lasu, co nie dawało nam spokoju, bo wyobraźnia płatała nam figle i Długowłosy chciał nawet zwijać obóz, ale przekonałem go że nie ma czego się obawiać. Postanowiliśmy przygotować coś do jedzenia. Na kolację zjedliśmy kabanosy oraz cebulę i ziemniaki upieczone w żarze.
Resztę dnia, a w zasadzie wieczoru spędziliśmy na rozmowach  przy ognisku.
Noc była wyjątkowo ciepła (zważając że jest przecież środek lutego), więc spało się nie najgorzej, a wiejący wiatr skutecznie tłumił wszelkie dźwięki, coś tam parę razy trzasło w lesie, ale byłem już tak wyczerpany że w końcu zasnąłem, nie zważając na wszelkie hałasy. 
Rano obudził mnie śpiew ptaków, gdy otworzyłem oczy ujrzałem dwa sympatyczne ptaszki, które wydawały się być zainteresowane naszą obecnością, bo podleciały bardzo blisko i ćwierkały wesoło - dla takich momentów warto żyć.

Wstaliśmy ok. 8;30, i postanowiłem od razu zabrać się do rozpalania ogniska.

Krótka instrukcja rozpalania ogniska za pomocą krzesiwa kowalskiego:
Krzesiwo kowalskie i krzemień
Jako hubki użyłem kawałka zwęglonej bawełny, a na podpałkę korę brzozową, odrobinę
kalafoni oraz suchych gałązek.

Trochę krzesania i ....
...powstaje żar
Teraz trzeba to rozdmuchać
Przenosimy  powstały żar na podpałkę i...
...znowu dmuchamy
Coraz więcej dymu
 
W końcu powstaje płomień, który...
...przenosimy w miejsce w którym ma powstać ognisko

Po roznieceniu ogniska, mogliśmy przyrządzić herbatę i kiełbaskę.

Nie śpieszyło nam się bardzo, więc trochę jeszcze rozmawialiśmy, poleżeliśmy trochę, porobiliśmy zdjęcia, a później wzięliśmy się za zbieranie obozu i zakamuflowaniu naszej obecności.


No i to by było na tyle, proszę o racjonalną krytykę, bo to jest mój pierwszy poważny wpis.

P.S. Długowłosy dzięki za wypad, robienie zdjęć i batony.

Dla zainteresowanych, jeżeli nie macie dostępu do takiego krzesiwa, wystarczy kawałek starego pilnika, które dostaniecie na większości skupów złomu. Taki pilnik jest równie skuteczny, a zasada krzesania jest identyczna jak tym krzesiwem którego użyłem dzisiaj.

Witam

Witam chciałbym poinformować wszystkich, iż od dzisiaj jestem współwłaścicielem tego bloga.
Od dawna myślałem prowadzeniu bloga, ale nie chciałoby mi się prowadzić go samego, więc postanowiłem pomóc Kojotowi w prowadzeniu jego bloga.
Postaram się co jakiś czas wrzucać tutaj, co nieco swoich przemyśleń, oraz ciekawych artykułów na temat survivalu i nie tylko.